poniedziałek, 17 grudnia 2007

Erika Steinbach chwali Donalda Tuska

Muszę wyznać, ze gdy usłyszałem o tym fakcie, to poczułem przypływ satysfakcji. Zawiodą się jednak zwolennicy platformy, nie z powodu ich ulubieńca Donalda. Gdy po raz pierwszy dowiedziałem się o pomyśle naszego złotoustego premiera o budowie muzeum drugiej wojny światowej w Gdańsku, to natychmiast zadałem sobie pytanie: kiedy Erica Steinbach pochwali tę ideę? Im szybciej to zrobi tym bardziej, moim zdaniem, będzie ten pomysł po myśli niemieckich „poprawiaczy historii”. Długo nie musiałem czekać.
Tylko naiwni mogą się nabrać na uzasadnienie, że mogłoby to być muzeum zastępujące centrum przeciwko wypędzeniom w Berlinie. Tusk, to bardzo przebiegły człowiek i doskonale wiedział, że sformułowanie zadań muzeum w takim duchu nie uzyska natychmiastowej aprobaty Niemców, ale sama idea stworzenia czegoś takiego jest dla nich bardzo atrakcyjna. Poprzez odpowiednią jej modyfikację można z niej stworzyć dobre narzędzie do realizacji przynajmniej części niemieckich zamierzeń. Dlatego propozycja Tuska ma „podwójne dno”, które należy pokazać.
Aby tego dokonać, przypatrzmy się jak wypędzenia przedstawiają działacze ziomkostw.Bardzo charakterystyczna tutaj jest wypowiedź Przewodniczącego Ziomkostwa Prus Wschodnich Wilhelma von Gottberga z 2005 roku. Szef ziomkostwa stwierdził, że uczestnicy Konferencji Poczdamskiej (17.7 - 2.8. 1945 r.) nakazali przeprowadzenie wysiedleń ludności niemieckiej w sposób uporządkowany i humanitarny. Podczas konferencji przywódcy USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR postanowili przymusowo przesiedlić Niemców z Polski i innych krajów środkowoeuropejskich. Zalecenie - w sposób uporządkowany i humanitarny - było dla krajów wypędzających nieważnym sloganem. Masowe wypędzenia ze stron ojczystych miały czasem charakter ludobójstwa Gottberg zakwestionował także stanowisko reprezentowane przez byłego ministra spraw zagranicznych Polski Władysława Bartoszewskiego, który powiedział, że wypędzenia zorganizowała „przysłana z Moskwy i narzucona Polsce klika”.Według Gottberga ta wypowiedź odpowiada polskiej racji stanu zakładającej, że Polacy byli w przeszłości zawsze tylko ofiarami. Nie odpowiada jednak historycznej prawdzie. Zastanówmy się nad ostatnimi dwoma zdaniami, bowiem jak w krzywym zwierciadle, ogniskują one intencje niemieckich „poprawiaczy” historii. Chodzi im w sposób oczywisty o zamazanie relacji przyczyna-skutek. Chodzi im o zatarcie różnicy pomiędzy agresorem i ofiarą. Jak ten cel miałoby wspierać muzeum w Gdańsku? Moim zdaniem w sposób bardzo subtelny. Po odpowiednich modyfikacjach całej idei, bardzo misternie wpisałoby się w logikę niemieckiego widzenia historii najnowszej. Jakie to mogłyby być modyfikacje. Bardzo proste. Wypędzenia Polaków i innych narodów zostają przedstawione w Gdańsku, a nie w Berlinie, gdzie dokumentuje się tylko niemieckie wypędzenia. W ten sposób wypędzenia Niemców nabierają „charakteru europejskiego”, a wypędzenia innych narodów „charakteru lokalnego”. Wypędzenia Niemców są teraz traktowane jako zbrodnie przeciwko ludzkości, a wypędzenia innych narodów jako przejawy lokalnych konfliktów etnicznych. Sprawą wypędzeń niemieckich powinna zająć się cała Europa, są bowiem problemem europejskim, natomiast wypędzenia innych trzeba rozpatrywać wyłącznie jako działania wrogie pomiędzy uczestniczącymi w konflikcie narodami. Czyli, mówiąc krótko, wypędzenia Niemców są drugim Holocaustem, a inne wypędzenia już nie. Tak właśnie ma wyglądać prawda historyczna we współczesnej niemieckiej interpretacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz