poniedziałek, 19 listopada 2007

Nowe rozdanie w tej samej partii pokera

Kilka lat temu na morzu Barentsa Rosjanie odkryli ogromne złoża gazu i ropy. Złoża te zwane polami sztokmanowskimi leżą w odległości około 550 km od Półwyspu Kola i obejmują obszar 1400 km kwadratowych i zawierają zasoby w ilości 3.000 miliardów metrów sześciennych gazu oraz 27 mld ton ropy. Gdy zasoby te zostaną uruchomione będzie można czerpać z nich rocznie od 60 do 100 mld m sześciennych gazu.
Początkowo Rosjanie, ze względu na potrzebę gigantycznych nakładów finansowych, postanowili dopuścić koncerny zagraniczne do udziału w zagospodarowaniu i eksploatacji tych złóż. Oto, co agencje donosiły w drugiej połowie 2005 roku:Rosyjski Gazprom zaproponował pięciu zachodnim koncernom energetycznym współpracę przy zagospodarowywaniu gigantycznego Sztokmanowskiego Złoża Gazowego w rosyjskim szelfie kontynentalnym na Morzu Barentsa. Na wstępnej liście (short-list) potencjalnych partnerów rosyjskiego monopolisty gazowego w tym projekcie, ogłoszonej na konferencji prasowej w Moskwie przez prezesa Gazpromu Aleksieja Millera, znalazły się norweskie Statoil i Norsk Hydro, francuski Total oraz amerykańskie Chevron i Conoco Phillips. Inwestycje w pierwszej fazie realizacji projektu sztokmanowskiego szacuje się na 10-13 mld dolarów, a wartość całego projektu - na 20 mld USD. Miller poinformował, że pakiet większościowy w konsorcjum, które zajmie się eksploatacją złoża, będzie należeć do Gazpromu. Udziały partnerów mniejszościowych nie zostały jeszcze określone.
Wszystko zapowiadało się tak pięknie dopóki Kanclerzem Federalnym był Schroeder. Wtedy to powstała koncepcja budowy rurociągu po dnie Bałtyku. Niestety Schroeder upadł, pojawiła się Angela Merkel. I co agencje donoszą?
Wiceprzewodniczący partii chrześcijańsko-demokratycznej CDU Roland Koch ostrzega przed wpływami rosyjskiego Gazpromu w Niemczech. Uważa on, że Niemcy muszą się bronić przed wykupywaniem ważnych przedsiębiorstw przez Rosję i Chiny. Roland Koch twierdzi, że nie można dopuścić do tego by takie państwowe przedsiębiorstwa jak rosyjski Gazprom posiadały wszystko w jednym ręku - od złóż gazu i ropy po własność niemieckich dystrybutorów energii. Domaga się - w związku w tym - uchwalenia jeszcze w tym roku przepisów chroniących niemieckie przedsiębiorstwa przed niechcianymi inwestorami z zagranicy. Koch wskazuje na podobne francuskie i amerykańskie przepisy chroniące kluczowe resorty narodowej gospodarki.
Z tego komunikatu wynika, że w Niemczech rozsądnie patrzą na sprawę bezpieczeństwa energetycznego. Ale można z niego wyczytać także, że Rosja w zamian za dopuszczenie koncernów zachodnich do eksploatacji swych złóż żąda możliwości zakupu sieci przesyłowych w Europie. Mimo, że zachodnie koncerny i Gazprom przebierają nóżkami z niecierpliwości, aby dobić targu, żądania stawiane przez Moskwę ze zrozumiałych przyczyn nie są do przyjęcia w chytrej Europie.
I tu pojawia się sprawa Polski. Polska jest dobrym kompromisem dla obu stron. Gdy Rosja kupi sobie Orlen i PGNiG, to koncerny zachodnie uzyskają dostęp do pól sztokmanowskich.
I wilk będzie syty i owca cała.
Moskwa od jakiegoś czasu usiłowała zakupić Orlen i Lotos, ale czy to łapówki były za małe, czy to agenci zbyt leniwi, jednym słowem nie udało się.
Dochodzi zapewne do porozumienia, kto i jak ma popierać odpowiednie siły w Polsce, aby przez nie uzyskać dostęp do akcji Orlenu i innych strategicznie ważnych spółek. Dzieje się to jednak w czasie afery Rywina, gdy czerwone pająki i ich kontrahenci z Wyborczej ulegają publicznemu rozgnieceniu – na śmierć.
Tym samym Rosja nie może być już rozgrywającym, bo jej agentura popełnia publiczne harakiri. Ale pozostaje w grze strona „europejska”, która ma też w tym bantustanie swych „reprezentantów”. Ci reprezentanci posiadają już „know-how” jak kraść majątek publiczny, ponieważ są najbardziej cwaną ferajną z przegranego AWS. Szybko przegrupowują się w nową partię o wdzięcznej nazwie: Platforma Obywatelska.
Przychodzą wybory 2005 roku i już, już, ... wszystko toczy się pomyślnie, aż tu nagle potworne Kaczory, niewiadomo jakim sposobem je wygrywają.
Interes nie dochodzi do skutku.
Rosja obrażona na Zachód za niedotrzymanie poufnych porozumień wstrzymuje udział zachodnich koncernów w eksploatacji pól sztokmanowskich.
Całą grę trzeba zaczynać od początku.
Tym razem niepoprawnym Kaczorom ustawia się polskojęzyczne media na karku, na stałe. Nie tylko media. Uruchomiona zostaje cała agentura, a zwłaszcza najcenniejsza jej cześć zwana -„autorytety”.Efekt jest w końcu osiągnięty i partia, która ma gwarantować dopełnienie „dealu” Wschód-Zachód dochodzi do władzy.
Rozważania tego typu byłyby nieużyteczne, gdyby nie można było na ich podstawie pokusić się o jakieś przewidywania. Co, zatem, możemy oczekiwać w następnym roku?
Po pierwsze, po cichu lub nie, zostanie dokonana sprzedaż akcji Orlenu lub Lotosu, lub PGNiG (lub wszystkich naraz) Gazpromowi.
Po drugie Rosja zniesie embargo na mięso, co zostanie odtrąbione jako niebywały sukces "partii miłości i zgody narodowej" oraz osobiście jej wodza, który po tym, tryumfalnie uda się do Moskwy.
Po trzecie opozycja będzie krzyczeć o nowym pakcie Ribbentrop-Mołotow, ale tym razem przystojny Radosław zapewni, że leży to w interesie bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Po czwarte, i najważniejsze, zachodnie koncerny dostaną zgodę na udział w eksploatacji pól sztokmanowskich.
I partnerzy tego geszeftu będą szczęśliwi, bo dobili interesu tanim, czyli polskim kosztem.
Tylko my, jak zwykle ockniemy się ze snu, z ręką w nocniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz